Atlantyda….o zagładzie tej tajemniczej krainy pisał już sam Platon, który bardzo często opiera się na tekstach Solona żyjącego w latach 638-582 p.n.e. Solon był Greckim badaczem i filozofem, w pewnym okresie swojego życia przebywał w Egipcie, gdzie przez lata stopniowo wtajemniczano go w część ezoterycznej i hermetycznej nauki. Wiedzę o Atlantydzie otrzymywał od Wielkiego Kapłana Sais, który w rozbudowany sposób przekazał mu tragiczną historię i koniec Atlantydy zwanej w starym Egipcie Aha-Men-Ptah. Od momentu zagłady Atlantyda ma się znajdować pod kilkukilometrową pokrywą lodowca Antarktydy, szukanie jej gdzie indziej jest zupełnie bezcelowe.
Według wielu astrofizyków, ruchy gwiazd i konkretnych gwiazdozbiorów, tutaj możemy wymienić bardzo ważny gwiazdozbiór Oriona, mają co jakiś czas wpływ na nasze Słońce, czego konsekwencją są wydarzenia mogące nawet przyczynić się do unicestwienia danej cywilizacji, tak było w przypadku Atlantydy.
W artykule dotyczącym magnetyzmu słonecznego pisaliśmy, że nasza dzienna gwiazda w sposób naturalny może wpływać globalnie na naszą planetę. Często może to być działanie destrukcyjne.
W ostatnich latach nasze słońce wykazuje coraz większą aktywność, stąd czasowe ocieplenie klimatu, nie wiemy, czym to się może skończyć, wiemy natomiast jedno, nasza gwiazda jest nieprzewidywalna, a historia pokazuje, że w niewyjaśnionych okolicznościach w pewnych okresach na ziemi życie zanikało, dosłownie nagle.
Następowały kataklizmy o zasięgu globalnym, możemy tutaj wymienić Potop z Biblii lub nagłe wyginięcie dinozaurów, według części naukowców powodem była asteroida, a według innych przebiegunowanie Ziemi.
W historii dochodziło też do potężnych wybuchów tak zwanych super wulkanów, jak chociażby ten w Yellowstone, skutkiem, czego była okresowa mini epoka lodowcowa.
Co ciekawe Yellowstone to dziś tykająca bomba, ale temu zagadnieniu w przyszłości poświęcimy oddzielny artykuł. Nie mniej jednak nasza planeta jest elementem, trybikiem układu słonecznego, natomiast nasz układ słoneczny jest z kolei elementem i trybikiem jeszcze czegoś większego.
Wszystko odbywa się poprzez tak zwany proces domina, czyli coś oddziałuje na słońce (na przykład konstelacja Oriona), po czym słońce oddziałuje za nasz układ słoneczny i na Ziemię.
Atlantyda i Biblia
10500 lat przed Chrystusem Atlantyda zanurzyła się w Oceanie Atlantyckim podczas globalnego kataklizmu powodzi spowodowanej odwróceniem biegunów magnetycznych Ziemi.
Powstaje zasadnicze pytanie, czy ów kataklizm można wiązać z tym opisanym w Biblii? Wielu naukowców uważa, że potop ze starego testamentu rzeczywiście był przyczyną upadku Atlantydy, cywilizacji, która wedle licznych przekazów była najbardziej rozwiniętą w historii ludzkości.
Mieszkańcy tego upadłego Państwa posiadali Komnatę Zapisów oraz Ogromną Bibliotekę Wiedzy. Co ciekawe, książki i zapiski pochodzące z owej biblioteki miały przetrwać i zostać złożone w dwóch miejscach na ziemi.
Jednym z nich jest miejsce pomiędzy Sfinksem a Nilem na płaskowyżu w Gizie, natomiast drugie miejsce to Półwysep Jukatan w Meksyku.
Kolejna ciekawostka dotyczy samej piramidy w Gizie, którą miał wybudować Toth oraz kapłan, Ra-Ta oboje przetrwali potop. Wielką Piramidę wybudowali, aby zachować kulturę Atlantydów.
Ponadto Wielka Piramida w Gizie miała być znakiem przestrogi dla przyszłych cywilizacji, aby te w odpowiednim czasie zdążyły przygotować się na to, co spotkało Atlantydę i co ją zniszczyło.
Starożytni, a także i coraz częściej współcześni naukowcy, uważali i uważają, że w sytuacji, gdy konstelacja Oriona znajduje się w pewnej pozycji nieba, i jednocześnie w tym samym momencie cykl zmian plam na Słońcu osiąga pożądany poziom, wówczas następuje zdarzenie wpływające na przebiegunowanie ziemi, co było bezpośrednią przyczyną zagłady, jakiej doświadczyła Atlantyda.
Teraz, jeżeli cofniemy się pare lat wstecz, szybko przypomnimy sobie to, co działo się przed i w roku 2012. Miał to być początek końca naszej cywilizacji i to właśnie za sprawą działania sił kosmicznych a w konsekwencji, czego i destrukcyjnego działania naszej dziennej gwiazdy.
Powstał nawet film 2012 w reżyserii Rolada Emmericha, który okazał się wielkim hitem. Jednak, co z tego, rok 2012 przeminął, a świat istnieje nadal. Czy zatem należy z założenia wyśmiać ten temat?
Oczywiście nie, po pierwsze, dlatego, że jak czytamy w Biblii, jednym ze znaków końca będzie globalne przepowiadanie o nadejściu owego końca, a to, co działo się przed rokiem 2012, jest wydarzeniem zaiste wyjątkowym.
Kolejna kwestia to informacje, jakie wypłynęły przy okazji szaleństwa roku 2012, świat dowiedział się i zrozumiał, że ziemia to tylko niewielka kulka w ogromnym kosmosie. Kulka, na którą oddziałują potężne siły mogące w kilka dni, a nawet godzin zniszczyć doszczętnie życie na ziemi.
Gdzie jest Atlantyda?
Atlantyda to tajemniczy ląd-zagadka, prawie tak stara jak sam rodzaj ludzki. I choć bywa traktowana jako temat na sezon ogórkowy, jednak powraca jak bumerang wsparta na autorytecie jednego z największych filozofów starożytności, samego Platona. Zwłaszcza kiedy pojawia się nowa teoria na jej temat.
W tej historii wszystko jest przypuszczeniem i dlatego jej opowiadanie można rozpocząć w każdym momencie. My zaczniemy je w latach osiemdziesiątych minionego wieku, kiedy to niemiecki matematyk, filozof i astronom Johannes von Buttlar opublikował książkę pod znamiennym tytułem „Życie na Marsie”. W tej kontrowersyjnej pracy, zweryfikowanej wyjątkowo ostro m.in. przez ostatnie odkrycia astronomiczne, postawił on hipotezę, według której około 170 mln lat temu pomiędzy Marsem a Jowiszem krążyła planeta Faeton, unicestwiona w wyniku kataklizmu. O ile ta część teorii Buttlara znajduje częściowe potwierdzenie w faktach naukowych, to dalej mamy już do czynienia wyłącznie z fantazją naukową.
Według autora, mieszkańcy planety osiągnęli tak wielki rozwój technologiczny, że bez problemów podróżowali w kosmosie. Część Faetończyków, którzy skolonizowali Marsa (może to oni stworzyli legendarną cywilizację marsjańską), obserwując zmiany zachodzące w kosmosie oraz w atmosferze i środowisku marsjańskim wywołane katastrofą Faetona, a przy tym chcąc ratować się przed zagładą, wysłała statek kosmiczny w kierunku Ziemi. Wylądował on na Atlantydzie, a przybysze dali początek wysoko rozwiniętemu społeczeństwu. Ląd (wyspa) uległ jednak kataklizmowi i wszelki ślad po Atlantydzie zaginął. Znikłby także z ludzkiej pamięci, gdyby nie egipscy kapłani i grecki filozof.
Wszystko zaczęło się od Platona, żyjącego mniej więcej w latach 427-347 p.n.e., który opisał historię Atlantydy w swoich dialogach „Timaios” i „Kristias”. Opowiedział mu ją Kristias, który usłyszał ją w wieku 12 lat od swojego dziadka, liczącego wtedy lat 90. Ten zapamiętał ją z opowiadań swojego ojca (pradziada Kristiasa), któremu z kolei tę tragiczną historię przekazał Solon, mąż stanu, jeden z „siedmiu mędrców greckich”, reformator prawa i cieszący się wielkim autorytetem obywatel Aten. Wielka musiała być sława tego męża, skoro znani z tajemniczości kapłani egipscy ze świątyni bogini Neith w Sais zrelacjonowali mu tę historię. Jej zapis brzmi następująco: „Wtedy to morze (Atlantyckie – L.K.) tam było dostępne dla okrętów. Bo miało wyspę przed wejściem, które wy nazywacie Słupami Heraklesa. Wyspa była większa od Libii i od Azji razem wziętych. Ci, którzy wtedy podróżowali, mieli z niej przejście do innych wysp. A z wysp była droga do całego lądu, leżącego naprzeciw, który ogranicza tamto prawdziwe morze. Bo to, co jest po wewnętrznej stronie tego wejścia, o którym mówimy, to się okazuje zatoką o jakimś ciasnym wejściu. A tamto morze jest prawdziwe i ta ziemia, która je ogranicza całkowicie, naprawdę i najsłuszniej może się nazywać lądem stałym.
Otóż na tej wyspie, na Atlantydzie, powstało wielkie i podziwu godne mocarstwo pod rządami królów, władające nad całą wyspą i nad wieloma innymi wyspami i częściami lądu stałego. Oprócz tego, po tej stronie tutaj oni panowali nad Libią aż do granic Egiptu i nad Europą aż po Tyrrenię. Więc ta cała potęga zjednoczona próbowała raz jednym uderzeniem ujarzmić wasz i nasz kraj, i całą okolicę Morza Śródziemnego. Wtedy to, Solonie, objawiła się wszystkim ludziom potęga waszego państwa: jego dzielność i siła. Wasze państwo stanęło na czele wszystkich (…), już też odosobnione, bo inni je opuścili z konieczności, w skrajne niebezpieczeństwo popadło, jednak pokonało najeźdźców… Później przyszły straszne trzęsienia ziemi i potopy, i nadszedł jeden dzień i jedna noc okropna – wtedy całe wasze wojsko zapadło się pod ziemię, a wyspa Atlantyda tak samo zanurzyła się pod powierzchnię morza i zniknęła. Dlatego i teraz tamto morze jest dla okrętów niedostępne i niezbadane: bardzo gęsty muł stanowi przeszkodę – dostarczyła go wyspa zapadająca się na dno.”
Wyjaśnijmy, że Libią nazywano wtedy Afrykę Północną, określenie Azja odnosiło się do terenów Azji Mniejszej, Słupy Heraklesa to Cieśnina Gibraltarska, a Tyrrenią nazywano tereny Toskanii na północy Płw. Apenińskiego.
Najwięcej kłopotów jest z Morzem Atlantyckim, bo nie sposób ustalić, czy nazwa wyspy jest pochodną nazwy morza czy odwrotnie. Przeważa pogląd, że ocean wywodzi swoją nazwę od północno-afrykańskiego pasma Gór Atlasu, nazwanych tak dla uczczenia mitologicznego Tytana o tym imieniu, który w tym miejscu podtrzymywał na ramionach sklepienie niebieskie. Jako pierwszy nazwy „Morze Atlantyckie” użył największy dziejopis starożytności – Herodot. Wcześniej nazywano je „Morzem Zewnętrznym” albo po prostu „Oceanem”. Jeżeli już wdajemy się w tak drobiazgowe rozważania, to dodajmy, że nie wiadomo też, kto pierwszy w relacji użył nazwy Morze Atlantyckie: egipscy kapłani czy Solon.
Jeszcze jedno wyjaśnienie: owe muliste mielizny uniemożliwiające żeglugę statkom – tu badacze są zgodni – to wymysł Fenicjan, mający zniechęcić innych żeglarzy do zapuszczania się w pobliże Słupów Herkulesa, przez które wiódł szlak do Wysp Cynowych (Wyspy Brytyjskie), całkowicie przez nich kontrolowany.
Nie sposób stwierdzić, czy relacja Platona jest prawdziwa. Pamiętajmy, że był on filozofem i niewykluczone, że swoją opowieść wykorzystywał do propagowania wartości etycznych. Co znamienne, Platonowi nie wierzył jego najwierniejszy uczeń – Arystoteles, głosząc, że mistrz zmyślił po to całą historię, aby móc przy jej pomocy głosić swoje poglądy.
Zastanawiające jest, że nikt przed Platonem nie wspomniał o tym, bądź co bądź potwornym, kataklizmie. Nie uczynił tego nawet tak skrupulatny historyk jak Herodot, który odwiedzając Egipt podczas swoich wędrówek po świecie przypuszczalnie spotkał się z kapłanami ze świątyni w Sais.
Natomiast za Platonem zdaje się przemawiać opis zawarty w znajdującym się w Sankt Petersburgu, a datowanym na XX w. p.n.e. egipskim papirusie, opowiadającym o Egipcjaninie, który uratował się ze statku zatopionego podczas sztormu. Rozbitek, trzymając się drewnianej belki, dopłynął do brzegu wyspy, gdzie spotkał złotego smoka. Ten opowiedział mu o swoich dwudziestu czterech współbraciach, zabitych podczas jego nieobecności przez spadającą gwiazdę. Smok musiał odpłynąć statkiem do rodzinnego kraju, bo wyspę, na której się znajdowali, wkrótce miało pochłonąć morze. Ślady tej historii można odnaleźć także w innych starożytnych kulturach.
Według Platona, Atlantyda była potężnym państwem, z silnymi wpływami w basenie Morza Śródziemnego. Jawiła się jako kraj wielkiego dobrobytu, z ogromnymi zasobami różnych surowców, drewna, kamieni i metali szlachetnych. Wysokie góry chroniły przed zimnymi wiatrami z północy, co sprawiało, że klimat wyspy był łagodny. Na wielkich łąkach pasły się liczne stada zwierząt, a na stołach Atlantydów nie brakowało jadła, owoców i warzyw.
Krajem, podzielonym na dziesięć prowincji, władało w pełnej zgodzie dziesięciu monarchów wywodzących się w prostej linii od władcy mórz Posejdona.
Gdy bogowie dzielili świat, bogini pokoju, mądrości i słusznej wojny Atena wybrała Grecję, a Posejdon upodobał sobie Atlantydę, gdzie osiedlił swoich potomków narodzonych ze związku z ziemską kobietą. Wśród nich żyli Euenor i jego żona Leukippa, a ich córka Kleito przypadła do serca groźnemu bogu otchłani morskich. „…i pagórek, na którym mieszkała, ogrodził pięknie i odciął od reszty lądu naokoło, bo porobił z morza i z ziemi naprzemian szereg większych i mniejszych kół współśrodkowych. Dwa z ziemi a z morza trzy jakby cyrklem obrócił ze środka wyspy – ze wszystkich stron jednakowo były oddalone – tak, że ludzie tam dostępu nie mieli.”
Potomkowie z tego związku – zwani Atlantydami – wznieśli potężne i zadziwiające swoją pięknością miasto. Na wzgórzu posadowili potężny zamek królewski i świątynię Posejdona, której ściany zdobiło złoto i srebro a otaczały mury ze złota. W jej centralnym punkcie stał szczerozłoty pomnik Posejdona, powożącego rydwanem zaprzężonym w sześć uskrzydlonych rumaków. Tryskające w pobliżu zamku źródła ciepłej i zimnej wody zasilały miejskie wodociągi i łaźnie.
Jak wynika z powyższego opisu, miasto otaczały dwa szerokie koncentryczne pasy ziemi, przedzielone wodnymi kanałami i połączone czterema platformami. Na ziemnych kręgach usytuowano liczne świątynie, ogrody z fontannami, tory wyścigów konnych. W zatoce, u podnóża zamku, stacjonowała potężna flota, gotowa w razie zagrożenia do natychmiastowego wypłynięcia w morze.
Niestety, ta wspaniale rozwijająca się cywilizacja ulegała moralnej degeneracji i chęci dominacji nad sąsiednimi państwami, które nękała najazdami. Wywołało to gniew bogów, z woli których Atlantydzi zostali pobici przez Ateńczyków. Potem przyszły kataklizmy: trzęsienia ziemi, potop i wyspa zniknęła z powierzchni ziemi.
Gdzie usytuowany był tajemniczy ląd-wyspa? Poszukiwanie odpowiedzi na to kluczowe pytanie trwa do dzisiaj. To, że nosił on nazwę związaną z Atlantykiem, wcale nie oznacza, że umiejscowiony był na tym oceanie. Na przestrzeni paru tysięcy lat lokalizowano go w różnych częściach świata: w sąsiedztwie Malty, u wybrzeży Szwecji, Anglii, Hiszpanii, a po podróży Kolumba nawet w Ameryce i Australii.
Najbliższą prawdy wydaje się hipoteza, według której Atlantydą była wulkaniczna wyspa Tera, obecnie Santoryn, leżąca na Morzu Egejskim, sto kilometrów na północ od Krety.
Grecki archeolog prof. Marinotos, prowadzący na Santorynie prace wykopaliskowe, odkrył wielkie miasto z budowlami o dwóch i trzech kondygnacjach. ściany wewnątrz domów pokryte są kolorowymi freskami, najprawdopodobniej obrazującymi życie wyspiarzy. Odkopano też przedmioty codziennego użytku i kości zwierzęce. Uczeni są przekonani, że wyspa była ośrodkiem kultury minojskiej, centrum handlu, który decydował o jej świetności i dostatku mieszkańców.
Katastrofa, która nawiedziła Santoryn, nie była prawdopodobnie zaskoczeniem, o czym świadczy brak jakichkolwiek śladów ludzkich szczątków i najdrobniejszych choćby ozdób. Pomruki dochodzące z wnętrza ziemi musiały zaniepokoić mieszkańców tak bardzo, że opuścili wcześniej wyspę, mając jednak nadzieję na szybki powrót. Taki przebieg wypadków zdają się potwierdzać pozostawione w domach dobrze zabezpieczone wielkie gliniane dzbany pełne oliwy i zboża.
Z zachowanych źródeł wiemy, że katastrofa nastąpiła w 1525 roku przed narodzeniem Chrystusa. Erupcja wulkanu była przerażająca. Huk wybuchu – jak się przypuszcza – słychać było nawet w odległości 2 tys. km, a jego siła mogła przewyższać słynny wybuch Krakatau.
Wulkan wyrzucił z siebie tysiące ton pyłów i lawy, które pokryły wyspę warstwą sięgającą miejscami grubości 28 metrów. Stożek wulkaniczny i część wyspy zapadły się pod wodę, wywołując fale morskie (dzisiaj tak dobrze znane nam tsunami). Ich wysokość, według symulacji komputerowych, w skrajnych przypadkach sięgała 20 metrów. Nie można wykluczyć, że to one dotarły na Kretę, unicestwiając w przeciągu kilku godzin kulturę minojską, jedną z najwspanialszych cywilizacji starożytnego świata. Fakt ten zdaje się potwierdzać nagłe zerwanie ścisłych kontaktów, jakie łączyły w tym czasie Egipt z Kretą, a które nastąpiło w chwili tragedii na Santorynie.
Niestety, następuje tu niezgodność czasu. Platon twierdzi, że katastrofa Atlantydy miała miejsce 9000 lat przed Solonem, a więc dużo wcześniej przed wybuchem wulkanu. Jeżeli jednak dokonamy drobnej manipulacji i założymy, że w trakcie zapisów ktoś przez pomyłkę napisał o jedno zero za dużo i odrzucimy je, to otrzymamy 900 lat, a ten przedział czasowy dokładnie pokryje się z tragedią Atlantydy i Santorynu jednocześnie. To jednak tylko hipoteza…
Aby z naszymi rozważaniami wejść już całkowicie w sferę fantazji, dodajmy, że amerykański fotograf, uzdrawiacz i medium w jednej osobie, Edgar Cayce, ogłosił na początku lat czterdziestych minionego wieku, iż w roku 1968 lub 1969 Atlantyda ponownie wyłoni się z otchłani morskiej w pobliżu Wysp Bahama.
W 1968 roku pilot przelatujący na niewielkiej wysokości nad wyspą Bimini sfotografował u jej wybrzeży widoczną pod wodą budowlę. Nurkowie, którzy później penetrowali to miejsce, odkryli liczący 800 metrów długości mur ze ściśle ułożonych obok siebie kamieni, przypominający swoją konstrukcją drogę, która wiodła donikąd. Znaleziono także filar i kamienne przedmioty. Trudno stwierdzić czy są to ślady Atlantydy.
Pod wodami mórz na całej Ziemi spotyka się ruiny budowli, które mogą być pozostałościami po zaginionych cywilizacjach. Czy kiedyś poznamy ich dzieje, nie wiadomo, tak jak nie wiadomo czy to, co odkrył na dnie Morza Śródziemnego amerykański uczony i jego współpracownicy, jest Atlantydą.
Atlantyda nie była jedynym, nazwijmy to „baśniowym”, lądem czy wyspą, które zniknęły z powierzchni Ziemi. W każdym rejonie świata można znaleźć stare przekazy i opowieści o takich krainach jak np. Lemuria. Warto będzie powrócić do tych historii.
Źródło: YT, SuperKalejdoskop.pl
You must be logged in to post a comment.